Święci Alojzy Versiglia i Kalikst Caravario, Pierwsi Męczęnnicy Salezjańscy
25 lutego 1930 roku w Chinach zostali zamordowani Pierwsi Męczęnnicy Salezjańscy, biskup Alojzy Versiglia i ksiądz Kalikst Caravario.
Alojzy Versiglia urodził się 15 czerwca w Oliva Gessi, w prowincji Pavia, w północnych Włoszech. Miał jeszcze dwie siostry. Rodzice Alojzego cieszyli się wielkim szacunkiem. Byli to ludzie skromni i głębokiej wiary.
Mając 12 lat, chłopiec został przyjęty do oratorium w Turynie, gdzie uczęszczał do gimnazjum. Był inteligentny i ambitny; przez cały czas nauki był prymusem i na końcu roku zawsze dostawał nagrodę. W 1888 r., roku śmierci ks. Bosko, wstąpił do nowicjatu. Tam szesnastoletni Alojzy otrzymał z rąk ks. M. Rua sutannę. Potem w Turynie studiował filozofię, teologię zaś na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.
Księdzem został 21 grudnia 1895 r. Po święceniach aż do 1905 r. był mistrzem nowicjatu. Wtedy uczył się także języka portugalskiego oraz jazdy konno. Zawsze marzył o misjach. Właśnie w tym czasie Dom Generalny prowadził rozmowy z Biskupem Macau, które było kolonią portugalską, w sprawie podjęcia pracy przez salezjanów w sierocińcu w tym mieście. Rozmowy zakończyły się dla Zgromadzenia pomyślnie. W 1905 r. ks. A. Versiglia pojechał na krótko do Portugalii i Anglii w celu nauczenia się języka. 18 stycznia 1906 r. z Genui odpłynęli do Chin pierwsi misjonarze salezjańscy.
Trzej księża i trzej koadiutorzy (bracia) salezjańscy 13 lutego 1906 r. przybyli najpierw do Hong Kongu, a stamtąd dobili do Macau, gdzie powitano ich z radością.
Trzeba było przygotować dom, nauczyć się języka chińskiego, a czekało już na nich 30 sierot chińskich. Mieli zająć się ich wychowaniem i nauką. Początki były trudne. W 1910 r. wybuchła rewolucja. Do władzy doszli antyklerykałowie. Misjonarze zakonni zostali wydaleni z Macau. Ordynariusz Macau, nie chcąc stracić salezjanów, powierzył im misję Heung Shan, poza granicami kolonii, ale należącą do terenów diecezji.
W tym czasie wybuchła rewolucja w Chinach. Obalono istniejące od kilku tysięcy lat cesarstwo i proklamowano republikę. Salezjanie otoczyli w szczególny sposób opieką biednych, rannych, sieroty. Gdy rząd rewolucyjny w Portugalii upadł, ks. biskup znów poprosił salezjanów do Macau. W międzyczasie wybudowano dla nich trzypiętrowy budynek. Znalazło tam schronienie i możliwość nauki 200 sierot.
W 1916/17 r. ks. A. Versiglia udał się po raz pierwszy do Turynu. Chodziło mu o uzyskanie od przełożonych ludzi do pracy misyjnej w Chinach. Wśród nowych misjonarzy był ks. Carlo Braga, potem wieloletni inspektor w Chinach, ks. Ignacy Canazei, Tyrolczyk, który po ks. A. Versiglia był najpierw inspektorem, a potem biskupem. Na życzenie Stolicy Apostolskiej salezjanie mieli przejąć pod opiekę duszpasterską niektóre dystrykty misyjne w prowincji kantońskiej. Nowa misja salezjańska nazywała się od głównego miasta Shiu Chow (dziś Kukong) . Misja ta przeżywała na przemian czasy dynamicznego rozwoju, jak też czasy upadku pracy misyjnej. Ksiądz A. Versiglia ciągle zabiegał w Turynie o nowe siły do pracy na rozległych terenach Chin. Sam wizytował rozrzucone wśród morza pogan grupki katolików, zachęcając pracujących z nimi współbraci salezjanów do podejmowania nowych wysiłków na rzecz ewangelizacji.
Stolica Apostolska, dzięki rozkwitowi pracy misyjnej, podniosła misję do rangi wikariatu apostolskiego, a ks. A. Versiglia, jako pierwszy wikariusz apostolski na tym terenie, otrzymał sakrę biskupią w katedrze w Kantonie 9 stycznia 1921 r.
W 1922 r. ks. biskup A. Versiglia pojechał ponownie do Włoch na XII Kapitułę Generalną salezjanów w Turynie, bowiem zmarł dotychczasowy przełożony generalny ks. Paweł Albera. Ksiądz Biskup był przedstawicielem współbraci w Chinach. Jak zwykle zabiegał o nowych ludzi do pracy misyjnej w Chinach. Znalazł tam wielu ochotników, zarówno wśród kleryków, jak też i księży.
W 1926 r. ks. Biskup udaje się do Stanów Zjednoczonych do Chicago na Kongres Eucharystyczny Jak zwykle, chce przy okazji zdobyć trochę pieniędzy na rozwój dzieła salezjańskiego w Chinach. Nie przyjął natomiast zaproszenia na beatyfikację ks. Bosko, która odbyła się w 1929 r. W tym czasie nasilił się bardzo "czerwony szturm" i w trudnych chwilach nie chciał zostawić współbraci i wiernych bez pasterza.
18 maja 1929 r. w wigilię Zesłania Ducha Św. ks. Biskup przeżył wielką radość. Udzielił święceń kapłańskich diakonowi Kalikstowi Caravario. Właśnie wtedy, w 1922 r., gdy był na Kapitule w Turynie, spotkał młodego kleryka, który koniecznie chciał jechać na misje do Chin. Bóg pozwolił, że nie tylko później razem pracowali na misjach, ale też wspólnie ponieśli śmierć za Chrystusa.
Biskup A. Versiglia był bardzo wymagający od siebie, ale wyrozumiały i dobry dla innych. Chętnie służył. Wszyscy byli przekonani, że i bez śmierci męczeńskiej zostałby świętym.
Ksiądz Kalikst Caravario urodził się 8 czerwca 1903 r. w rodzinie robotniczej w Cuorngne koło Turynu w północnych Włoszech. Gdy miał pięć lat, rodzice przenieśli się do Turynu i zamieszkali blisko Porta Nuova. Niedaleko ich było oratorium salezjańskie św. Józefa, w którym gromadzili się chłopcy. Sam Kalikst też chętnie tam uczęszczał. Oratorium stało się dla niego drugim domem. Spotkał tu salezjanów, z którymi będzie potem pracować w Chinach: kl. Karola Braga i ks. Sante Garelli. W 1914 r. zaczął uczyć się w gimnazjum salezjańskim na Valdocco. Już wtedy ten dobry z natury chłopiec interesował się bardzo misjami. Był czysty i piękny duchowo, jak Dominik Savio. W 1918 r., mając zaledwie 15 lat, wstąpił do nowicjatu w Foglizzo Canavese, gdzie 19 września 1919 r. złożył śluby. Właśnie wtedy ks. K. Braga, jego dotychczasowy wychowawca, wyjechał na misje do Chin. Żegnając go, Kalikst powiedział: "Na pewno i ja pojadę tam za księdzem". W 1822 r. przeżył spotkanie z ks. biskupem A. Versiglia, który przybył z Chin na Kapitułę Generalną, a w dwa lata potem wzruszające spotkanie z ks. Sante Garellim, znajomym z oratorium przy Porta Nuova. Ksiądz K. Garelli opowiadał klerykom o nowo otwartym domu salezjańskim w Szanghaju, gdzie koniecznie potrzebowano ludzi do pracy. Tym razem Kalikst nie dał za wygraną. Tak długo nalegał u przełożonych, aż zgodzili się na jego wyjazd do Chin wraz z ks. K. Garelli. W niedzielę poprzedzającą wyjazd misjonarzy odbyło się uroczyste pożegnanie w oratorium św. Józefa. Pani Róża Caravario zwróciła się do ks. K. Garelli: "Chętnie poświęcam mego syna ks. Bosko. Powierzam go opiece księdza. Proszę bardzo, niech ksiądz będzie mu ojcem". Gdy ks. Kalikst odjeżdżał, matka wyciągnęła małe zawiniątko i włożyła synowi w ręce. Były to oszczędności, jakie uzbierała, prawdziwy "wdowi grosz" oddany Bogu na misje.
7 października 1924 r. księża pożegnali Turyn. Oprócz salezjanów do pracy w Szanghaju jechała grupa nowicjuszy do Ho Sai.
Kalikst przybył najpierw do Szanghaju, gdzie uczył się chińskiego, francuskiego i angielskiego. Pisał do matki: "Kochana Mamo! Choć mam 20 lat, jak dzieciak uczę się dopiero pisać i wymawiam niektóre wyrazy. Chiński nie jest łatwy, ale gdy Mamusia się pomodli za mnie, Twój Kalikst da sobie radę ze wszystkim". W kilka miesięcy potem napisze: "Kochana Mamo! Teraz wiadomość, która Ci na pewno sprawi radość. Dziś po raz pierwszy uczyłem chłopców po chińsku... Z radością spostrzegłem, że mnie dość dobrze zrozumieli".
Dzieło salezjańskie rozrastało się i w internacie wkrótce było już 300 bezdomnych chłopców. Pisze wtedy znów do matki: "To prawda, że opuściłem Cię, Mamo, ale pomyśl, ilu tu jest chłopców, którzy w ogóle nie mają matki...".
Kalikst pracował w Instytucie ufundowanym przez bogatego filantropa chińskiego Lo Pa Honga. Studiował też teologię.
Nad Szanghajem w tym okresie zebrały się chmury Rewolucja wywołała wojnę domową i pobyt tutaj stał się niebezpieczny. Ksiądz K. Garelli przyrzekł matce opiekować się Kalikstem. Odesłał go więc razem z pięciu innymi współbraćmi do Macau, skąd został przewieziony na Timor. Po dwóch latach wrócił do Macau.
Przed podróżą do Chin kl. K. Caravario powiedział: "Jadę do Chin, gdzie mnie czeka męczeństwo". Przełożeni przeznaczyli go do pracy w wikariacie apostolskim Shiu Chow. Tam otrzymał 18 maja 1929 r., z rąk ks. biskupa A. Versiglia, święcenia kapłańskie. Tego dnia pisał do matki: "Piszę Ci, Moja Najdroższa Mamo, z sercem przepełnionym radością. Dzisiaj zostałem wyświęcony na kapłana przez naszego biskupa salezjańskiego. Twój Kalikst jest kapłanem na wieki. Podziękuj serdecznie Bogu razem ze mną za tę wielką łaskę. Jutro po raz pierwszy udam się do ołtarza, aby odprawić Mszę św. w samo święto Zesłania Ducha Św. Bóg po raz pierwszy zagości w moich dłoniach. Zatem Twój Kalikst już nie jest więcej Twój. Musi należeć zupełnie do Chrystusa i oddać się całkowicie Jego służbie. Ufam, że Bóg da mi tę łaskę. Módl się, Mamo, o to, bym był świętym kapłanem... bez reszty oddanym Bogu. Czy czas mego kapłaństwa będzie długi, czy krótki? Nie wiem. Najważniejsze, żebym czynił wiele dobrego i, gdy stanę przed Bogiem, abym mógł powiedzieć, że łaski, których mi udzielił, zaowocowały".
Jego pierwszym miejscem pracy misyjnej było Lin Chow. W początkach lutego 1930 r. ks. biskup A. Versiglia poprosił ks. K. Caravario, by mu towarzyszył w podróży wizytacyjnej po placówkach misyjnych na tamtych terenach. 24 lutego wyruszyli w podróż. A następnego dnia, 25 lutego 1930 r., niespodziewanie zginęli jako męczennicy.
Ksiądz biskup A. Versiglia i ks. K. Caravario płynęli pod prąd barką w kierunku Lin Chow. Razem z nimi byli dwaj chińscy katechiści i trzy uczennice szkoły katechetycznej z Shiu Chow. Około południa zatrzymała ich grupa partyzantów - bandytów. Zażądali od misjonarzy 500 dolarów wykupu, zagrozili zastrzeleniem. Potem zażądali wydania im dziewcząt. Ponieważ misjonarze nie chcieli ani zapłacić, ani tym bardziej wydać dziewcząt, przemocą wyrzucono ks. Biskupa i ks. Kaliksta z barki na ląd i straszliwie pobito kolbami karabinów. Wtedy bandyci próbowali znieważyć dziewczęta, ale obaj zmasakrowani misjonarze nie pozwolili im na to. Związano więc obu, zawleczono do pobliskiego lasku bambusowego, skąd wkrótce rozległo się pięć strzałów Dziewczęta zaczęły płakać. Partyzanci zaczęli z wielką radością wykrzykiwać: "Zostali zabici, zabici!".
W pięć dni potem regularne wojsko rozpędziło bandę i wyswobodziło uwięzione w pobliskiej świątyni dziewczęta. Odzyskano też zwłoki męczenników, zagrzebane w piasku nad brzegiem rzeki. Stwierdzono, że księża otrzymali strzały w głowę; ks. K. Caravario miał również zmiażdżoną lewą kość jarzmową. Księdzu Biskupowi ukradziono pierścień i krzyż. Pogrzeb odbył się 5 marca 1930 r. Był imponujący. Wysoki urzędnik cesarza chińskiego, Mandaryn, w swoim przemówieniu użył takich słów: "Kościół katolicki jest wspaniałą instytucją. Potrafi wychować i dać społeczeństwu ludzi, którzy aż do śmierci stoją na straży swych obowiązków, ludzi gotowych nawet umrzeć za swe duchowe dzieci".
15 maja 1983 r. w czterechsetną rocznicę przybycia o. Ricci do Chin i w siedemdziesiątą siódmą rocznicę otwarcia misji salezjańskich w tym kraju, Ojciec św. Jan Paweł II ogłosił obu męczenników salezjańskich błogosławionymi. Od 1 października 2000 r. są świętymi Kościoła.