Dzień pamięci o zmarłych Rodzicach Salezjanów
25 listopada 1856 roku umiera w wieku 68 lat (na zapalenie płuc) matka księdza Bosko - Małgorzata. Ks. Bosko w swoich Wspomnieniach: "Matka moja nazywała się Małgorzata Occhiena i pochodziła z Capriglio. Ojciec miał na imię Franciszek. Byli wieśniakami, którzy pracą i oszczędnością zarabiali na chleb powszedni." 15 listopada 1865 roku Małgorzata, ta silna kobieta, położyła się do łóżka. Gwałtowne zapalenie płuc. Prawie o każdej godzinie jakiś chłopak przychodzi pod drzwi, by się dowiedzieć o stan zdrowia. Cisza wielka zrobiła się, kiedy zobaczyli, jak ks. Borel idzie z wiatykiem do chorej. Mężna kobieta mówi do syna, który zdruzgotany stoi u łoża: "Nie bój się, ja muszę odejść, lecz Maria Najświętsza nie opuści cię. Szukaj zawsze chwały Bożej." Nadszedł wieczór ostatni. Dobra matka mówi znowu do syna: "Bóg wie, jak cię kochałam w ciągu mego życia. Spodziewam się, że będę cię mogła jeszcze więcej kochać w szczęśliwej wieczności. Mam sumienie spokojne, spełniłam swój obowiązek we wszystkim, co mogłam." Zaczerpnęła oddechu: "A teraz idź, nie chcę, żebyś patrzył na ostatnią chwilę. To zbyt bolesne byłoby dla ciebie. Z Bogiem, drogi Janie!" Syn wycofał się do swego pokoju. Trzy razy próbował zapalić światło i trzy razy gasło. Widocznie ręce bardzo mu drżały. Nareszcie udało się. Światło lampy rozświetla pokój. W tym świetle widzi, że obraz jego matki, zawieszony nad łóżkiem jest obrócony do ściany. Wraca do umierającej. Matko, jestem twoim synem, muszę być w tej chwili z tobą. Matka odpowiada: "Proszę cię, jest to moje ostatnie życzenie. Odejdź!" Wycofał się ponownie. O 3 rano usłyszał kroki brata Józefa. Wszedł do pokoju. Popatrzyli na siebie i wybuchnęli płaczem. Ten płacz wstrząsnął sercem wychowanków, kleryków i wszystkich, którzy przyszli za Józefem i patrzyli przez otwarte drzwi. Był to 25 listopada 1856 r.
Salezjanie